poniedziałek, 2 kwietnia 2018

La zona, czyli trzeba trochę cierpliwości

Znowu trochę wkręciłem się w seriale. Miałem ciut więcej czasu, by dawkować sobie je w większej dawce, szykowałem się na spore zbiory z gromadzone z Netflixa, ale wpadło mi w łapki kilka fajnych rzeczy z tv i na chwilę wsiąkłem. Odkryłem Nocnego recepcjonistę, a AMC zaraz startuje też zdaje się z Terrorem, oglądam z przyjemnością Kruka, choć strasznie pogibany z początku, zrobiłem początek z Hard Sun, ale tu nie mam skąd zdobyć kilku odcinków... Jest co oglądać.
Dziś o czymś co z początku wydawało się dość nudne, ale ze względu na tajemniczy klimat i sam pomysł wyjściowy, nie odpuściłem i teraz jestem bardzo zadowolony. Finał wynagrodził męczarnie przy pierwszych odcinkach, gdy zastanawiałem się o co tu w ogóle biega.
Do Sci-Fi, nie trzeba bajońskich sum - poprzebierać trochę ludzi w kombinezony, znaleźć odludzie i już. Czy Tarkowskiemu do Stalkera były potrzebne jakieś bajery? Hiszpanie przy La Zonie podeszli do tego podobnie. Teren skażony ogrodzono, mało kto tam się zapuszcza, wszystko jest śmiertelnie groźne i może mniej tajemnicze niż zona w słynnym rosyjskim filmie, ale atmosfera wokół tej strefy jest podobna. Od razu jesteśmy wrzuceni na głęboką wodę - nikt nam nie wyjaśnia jak doszło do katastrofy w elektrowni, po prostu wchodzimy od razu w ten świat, w którym niby ze względu na promieniowanie mamy wydzielony teren, ale powoli i tak pojawiają się tam ludzie. Albo bardzo uparci, zdeterminowani by nie opuszczać swoich domów albo tacy, którzy chcą zarobić na przemycie rzeczy, które są bardzo w cenie.

Wspomniałem, że łatwo się z początku pogubić. Rzeczywiście spora liczba postaci, jakieś ich problemy osobiste, tu bandziory, tu gliniarze, tu naukowcy, tu jeszcze nie wiadomo kto, a dopiero ostatnie dwa odcinki wszystko zaczynają nam układać i wyjaśniać. Można się zniechęcić gdy widzisz ludzi uciekających przez zonę, ktoś ich goni, a ty nie wiesz co jest grane, bo w żadne sposób nie łączą się oni z innymi wątkami. Wszystko zaczyna się od śledztwa w sprawie morderstwa dokonanego w wyjątkowo okrutny sposób, wskazujący na kanibala. Dochodzenie będzie prowadził między innymi inspektor Hector Uria (Eduard Fernández) - facet, który jest legendą, bo jako jeden z nielicznych tuż po wybuchu wyprowadzał ludzi ze strefy zagrożenia, ale jednocześnie też facet, który psychicznie jest w rozsypce, cały czas na prochach, popadając to w depresję, to znowu w wybuchając agresją, nieprzewidywalny. Co jest jego prywatną batalią, zemstą za śmierć syna, a co jakimś przemyślanym działaniem...
Zaznaczam Sci-Fi, ale tak naprawdę to intryga kryminalna, tyle że w trochę innej scenerii, bardziej dusznej, sugerującej że dzieje się coś wykraczającego poza sprawy do uchwycenia w normalnym śledztwie. Całkiem fajna rzecz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz