sobota, 10 lutego 2018

Duma i uprzedzenie i zombie, czyli czego to ludzie nie wymyślą

Weekend znowu bogaty w wydarzenia, ja dorwałem się wczoraj do książki, potem uparłem się żeby ją skończyć, do tego pół nocki przy kolejnej misji Pandemic Legacy, nic dziwnego, że pisać się nie chce. Na razie więc coś głupawego, a jak będą siły, to wieczorem notka poważniejsza.
Duma i uprzedzenie i zombie. Widzisz tytuł i już wiesz czego się spodziewać :) To nawet nie jest parodia, ale po prostu do całej intrygi miłosnej i postaci jakie stworzyła Jane Austen dołóżcie jeszcze martwe truposze i będziecie mieli całość. Aha, a wszystkie Bennetówny chodzą z mieczami przy sukniach i walczą równie dobrze jak uczniowie klasztoru Shaolin. No powiedzcie, czy można przegapić taki seans?

Moim zdaniem nie. Co prawda częściej śmigają miecze niż ostre słowa (a ja tak lubiłem te docinki i ostry język Elizabeth), ale nic to. Mimo, że to wydaje się dość głupawe, twórcy całkiem nieźle poradzili sobie z połączeniem ognia z wodą. Siłą rzeczy, żeby trochę wciągnąć nas w atmosferę zagrożenia całej Anglii przez Zombie, mniej czasu poświęca się wszystkim siostrom, ale nawet jak ktoś nie zna oryginału i tak pewnie połapie się o co biega. Pan Darcy jest może nie tyle arogancki, co zamknięty w sobie, sławny dowódca walczący od dawna z truposzami, wszędzie wietrzący zagrożenie. A Elizabeth? Równie porywcza, bezpośrednia, mająca swoje zdanie.
Całkiem przyjemnie się to ogląda. Początek mocny, potem czas na rozwój wątków uczuciowych (czyli bardziej niechęci niż miłości) i wreszcie dobry finał. Akcji jest więc mniej niż byśmy oczekiwali po taki pomyśle. Ale nawet zombiaki sprawiają całkiem fajne wrażenie. Widać, że nie zabrakło kasy na kostiumy, scenografię i plenery.
Spodziewałem się co prawda więcej humoru, pastiszu, ale lekkość i pomysł w tym jest na pewno.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz